Gdy Kreml mierzy się ze skutkami operacji „Pajęczyna”, Ukraina uderza w Most Krymski.


Ukraiński atak dronami głęboko na terytorium Rosji wywołał gniew i zaniepokojenie wśród urzędników Kremla, którzy dostrzegli słabości swojej floty powietrznej zdolnej do przenoszenia broni jądrowej. Niedawna operacja wymierzona w lotniska na Syberii pokazała, że Ukraina jest w stanie uderzyć w kluczowe cele oddalone o tysiące kilometrów od linii frontu – wcześniej uważane przez rosyjskie wojsko za bezpieczne.
Choć rosyjscy eksperci przyznają, że atak miał duże znaczenie, rosyjskie władze postanowiły zachować milczenie. Zaledwie kilka takich bombowców wystarczy, by przeprowadzić ataki na Ukrainę, co oznacza, że ostrzał rakietowy będzie kontynuowany. Mimo to atak stanowi poważny cios dla rosyjskich bombowców, które przez długi czas uznawane były za nietykalne, a jego charakter wyznacza nowy poziom zagrożenia dla Rosji jako mocarstwa nuklearnego, podważając wizerunek Putina jako lidera nietykalnego. Stany Zjednoczone spodziewają się obecnie „znaczącego” rosyjskiego odwetu wobec Ukrainy.
Dodatkowo, 3 czerwca ukraińskie siły specjalne przeprowadziły kolejną udaną operację przeciwko ważnemu rosyjskiemu celowi. SBU dokonała podwodnego ataku na podpory Mostu Krymskiego, łączącego kontynentalną część Rosji z ukraińskim Krymem.
„Podwodne podpory filarów zostały poważnie uszkodzone na poziomie dna morskiego przy użyciu 1100 kg materiałów wybuchowych. Most znajduje się w stanie awaryjnym” – poinformowała SBU, główna agencja kontrwywiadowcza Kijowa, we wtorek po ataku.